piątek, 30 czerwca 2017

Wycieczka do Gdyni - czerwiec 2017 - część pierwsza - porównanie - tylko oryginalne, nie poprawiane zdjęcia.


Zdaję sobie sprawę, że może to porównanie nie będzie 100% adekwatne - to już zaznaczam na samym początku, jednak stwierdziłam, że może być ciekawe. Wybrałam się na krótki urlop do Gdyni, w podróż ze sobą zabrałam trzy aparaty i dwa telefony. Jeszcze jeden, dodatkowy aparat, miałam przyjemność "pomęczyć" już na miejscu. Poniżej wybrane fotki z każdego sprzętu, oczywiście bez żadnych poprawek.

Sony Cyber-Shot DSC-H50

Sony Cyber-Shot DSC-S90

Telefon Sony Xperia Z2

Nikon Coolpix L27

Telefon Blackberry 9790

Canon EOS 1000D


W dobie smartfonów, lustrzanek z różnych półek, zwykłych kompaktów i tych bardziej skomplikowanych - oczywiście ten, kto jest fanatykiem fotografii zapewne potrafiłby odróżnić, które zdjęcie jakiego typu sprzętem zostało zrobione, choć myślę, że i taki znawca miałby czasem problem. Zauważam od lat bardzo dziwny trend - jeśli kogoś choć trochę zainteresuje temat fotografii, choć czasem bywa to też zbyteczne, gdyż ludzie mają dziwne priorytety - zaraz biegnie do sklepu i kupuje jakąś lustrzankę. "Jakąś" - bo nie ma większej reguły, czy bardziej czy mniej profesjonalną, ważne żeby było lustro, z którym nie będzie przysłowiowej "wsi" pokazać się wśród ludzi. Oczywiście wyłączam z tej grupy osoby, które naprawdę szczerze interesują się tematem. Tymczasem nie tak dawno, oglądałam wywiad z cenionym fotografem, który stwierdził, że smartfony mają dziś tak zaawansowane obiektywy i możliwości, że sam nie raz robi zdjęcia za pomocą telefonu. I nie ma w tym nic złego, gdyż zdjęcia są naprawdę bardzo wysokiej jakości - co nawet można zauważyć w tym moim skromnym zestawieniu.

Oczywiście z góry zaznaczam, nie po raz pierwszy, że w sumie to jestem czystym laikiem. Wszystkie informacje o przesłonach, parametrach obiektywów, innych profesjonalnych pojęciach - są mi praktycznie obce. Wybierając aparat dla siebie kierowałam się swoją skromną wiedzą w dziedzinie fotografii i sądzę, że dobrałam mój ostatni aparat idealnie. Dzięki niemu odkryłam kolejne ciekawe tajniki fotografowania i myślę, że jestem gotowa na pewien postęp przy kolejnym wyborze, ale jeszcze do tego daleko.

Pomysł na zrobienie tego porównania urodził się dopiero po powrocie do domu. Kiedyś muszę wziąć wszystkie te sprzęty w jedno miejsce i spróbować każdym z osobna uchwycić ten sam kadr, w tych samych warunkach. Póki co, prezentuję kilka zdjęć z mojej podróży do Gdyni.

Przy okazji tego wyjazdu do mojego słowniczka związanego z morzem przybyło kilka nowych pojęć, które mam nadzieję - zapamiętam.

Na początek - zdjęcie z mojego Blackberry. Za bardzo nie ma go z czym porównywać, ale tak do całości musi się tu znaleźć. A więc po raz kolejny, moja ulubiona autostrada A1 Amber One.



Stało się! I mogłam pstryknąć kilka ujęć prawdziwą lustrzanką - Canon EOS 1000D z oryginalnym obiektywem, który już po kilku kadrach nieco mnie irytował - brak zooma i przestrzeni, której brakuje mi także w mojej poczciwej H50. Jednak przyzwyczajenie do ultrazooma, także boli, gdy nie można czegoś ciekawego wyłowić z otoczenia. Poniższe zdjęcie wykonane jest właśnie tym Canonem. Co mi się podoba? Naturalne kolory (tak, i mówi to mądrala, która uwielbia podbicie koloru w Cyber Shot), ostrość, kontrast, ogólnie moje pierwsze zdjęcia tym sprzętem uważam za udane. Choć na początku naprawdę nie mogłam zrozumieć, że patrzę przez wizjer jak w dawniejszych aparatach na kliszę, dlatego obraz widzę inaczej niż w H50.




Bardzo podobne ujęcie wykonane totalnym kompaktem, czyli Nikonem Coolpix L27. Nikon nie pozwala się bawić ustawieniami - wszystko wie lepiej od fotografa. Sam dobiera sobie wszystkie parametry i nawet się nimi nie dzieli. Kontrast tutaj według mnie kuleje nieco, choć zdjęcie nie jest tragiczne. Kolory są już inne. No cóż. Hardcorowe porównanie lustra z aparatem totalnego laika. Lubię wyciągać szczegóły z chmur, także Nikon nie nadaje się do moich eksperymentów za bardzo.

H50 nie wybrał się ze mną do Muzeum Emigracji w Gdyńskim porcie, gdyż okazało się, że jego bateria jest na wyczerpaniu, a ja zapomniałam wziąć z domu ładowarki. Ot, skleroza! Bardzo mi go brakowało.

Z mojego fachowego słowniczka - żółte słupki, widoczne na obu zdjęciach to polery, służące do cumowania statku. Służyły mi też nie raz na Skwerze Kościuszki za statyw do moich Cyber Shotów.

To jeszcze dwa zdjęcia z tego miejsca pstryknięte Canonem:



Tak, wiem, zahaczyłam kadrem o poler na ostatnim zdjęciu. Ale przecież to można jeszcze poprawić zawsze. ;)

To jedziemy dalej z Canonem. Prywatne muzeum (oczywiście) Volkswagena w Pępowie. Tam jeszcze mogłam pobawić się lustrzanką :D

Zdjęcia w marnym świetle. Podobno ten oryginalny obiektyw nie posiada stabilizacji. No tak, ale co to dla mnie?! W końcu zaczynałam z S90, który przy takim świetle był na początku nie do okiełznania.


Volkswagen Typ 4 Variant - dość znajomo brzmi, jednak to nie golf 4 w Variancie. Choć miał tą samą pojemność co i ten mój Variant czwarty. Jako, że nie jestem jakąś maniaczką tych wybitnie leciwych aut, moją uwagę przykuło bardzo ładnie ustawione koło. Nie spodziewałam się nawet, że Canon tak ładnie rozmyje mi Polo w tle. Przy braku stabilizacji i statywu, uważam fotkę za bardzo udaną.

Prawdziwa ciekawostka dla mnie. Jeszcze nie spotkałam takiego Polo. Vw Polo II Cabrio by Treser. Nie dość, że Cabrio, to jeszcze w takiej niespotykanej wersji. Niestety auto było "upakowane" w garażu, za mocno nie można było nacieszyć wzroku jego widokiem. Z pewnością zostanie na długo w mojej pamięci i chyba nie będzie mi dane zobaczyć takiego cuda na żadnej z imprez. Skoro do tej pory nie widziałam ani jednego Polo w Cabrio, to raczej jest pewne, że to się nie zmieni.

No ale, miało być o zdjęciach a nie o autach. Podoba mi się światło na tym zdjęciu - cień na masce i jasność na lampie, grilu i zderzaku - lubię takie zestawienia.

Następna ciekawostka muzealna - Volkswagen Porsche. Tak, tak, to nie Porsche a Volkswagen Porsche. Ale więcej na jego temat, może w innym poście. Karman Ghia, ostatnio spotykany na imprezach zlotowych, nie jest dla mnie czymś zaskakującym. W tych zdjęciach skupiłam się na ogniskowej, na uchwyceniu momentu ostrości i rozmycia reszty. To w Canonie okazało się całkiem proste. Cały czas zastanawiam się, ile muszę namęczyć się z H50 by wyszedł taki efekt i czy w ogóle jest on osiągalny. Nie będę się powtarzać, że zdjęcia robione z ręki w garażu przy wątpliwym oświetleniu.



Dobrze. To teraz koniec lustrzankowego szaleństwa. Wracamy na ziemię. Spacer po bulwarze na Oksywiu. Na początek mój sentymentalny ulubieniec Cyber - Shot DSC-S90 - Jak zwykle niesamowita ostrość i przejrzystość. To prawda, że ma to podciągnięte w ustawieniach, jednak ja uwielbiam ten efekt u niego. Abberacja niestety troszkę gryzie w oko, zwłaszcza kawałka mola, no i szum, ale to poczciwy staruszek, nie ma się co czepiać. Fota jest według mnie dobra.


To samo miejsce, podobny kadr, tym razem telefon. Xperia Z2. Swiatło ładnie uchwycone, jasność. No muszę przyznać, że w s90 trochę zmniejszyłam ekspozycję, bo miałam nadzieję na ładne chmurki. Xperia zrobiła fotę według własnego uznania. Jakość bardzo dobra, w końcu ta przestrzeń, której mi brakuje. Jak dla mnie świetne zdjęcia.




Była Xperia i S90, Teraz Nikon. Z Nikonem nie ma rozmowy, choć ostatnio okazało się, że jednak jest jakiś sposób na zmianę ekspozycji.To tak jakoś przez przypadek. Jednak poniższe zdjęcia zostały zrobione według samego aparatu.






Chwila dla Xperii. Europejskie Centrum Solidarności w Gdańsku, znajdujące się na dawnym terenie Stoczni Gdańskiej, tuż przy słynnej bramie głównej. Uważam, że telefon spisał się bardzo dobrze. 


Drzwi Stara były tak delikatnie uchylone, że praktycznie tylko przez wsunięty telefon można było zrobić jakieś zdjęcie i przy okazji zobaczyć wnętrze kabiny.


Zdjęcie pomnika przez szybę w oknie.


Budynek Muzeum II Wojny Swiatowej. Niestety nie udało mi się go zwiedzić, mam nadzieję, że jeszcze będzie okazja. Zainteresowanie jest tak ogromne, że brak biletów. Zdjęcie wykonane Xperią.


Wypad na spacer do Mechelinek. Bardzo przyjemna i bardzo spokojna wioska - przynajmniej na początku sezonu wakacyjnego. Zdjęcia robiłam Xperią, praktycznie na chybił trafił, gdyż słońce uniemożliwiało patrzenie na ekran.



Także Mechelinki - wycieczka lasem.





Ze względu na szeroki obiektyw Xperia bije wszystkie aparaty w takich okolicznościach przyrody. Jakość jest całkiem ok, kolory - także.

Na koniec mojego wypadu wybrałam się na wieczorny spacer w okolice terminalu w Gdyni. Pierwsze zdjęcie z S90.


Z tego samego miejsca Nikon:


Z tych dwóch - wolę jednak staruszka S90 ;) Kolejne zdjęcie to Xperia - szału nie robi, według mojej oceny.


Bliższe spojrzenie na terminal. Xperia i na koniec Nikon. I tu chyba wolę Nikona. Xperia nocą jest jakaś mało wyraźna.




I to by było na tyle, w kwestii porównań oryginałów z aparatu. Nie powiem, który aparat jest najlepszy. Oczywiście najciężej pracuje mi się z Nikonem. Co jest równie przeszkadzające jak brak możliwości eksperymentowania, to brak uchylanego ekranu - tą luksusową opcję posiada tylko mój poczciwy H50. Więc nie wiem, czy byłabym skłonna zamienić go na lustrzankę bez tego udogodnienia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz